Marzec figlarzec
Było i się zmyło, dwa dni wiosny - dziś za oknem wiatr hula, sypie śnieg i minus 9. W kalendarzu 17 marca, rok temu do gruntu siałam pietruszkę. Aż nie wierzę! Znaczy się ogródek po zimie był sprzątnięty i gleba przygotowana - w tym roku jeszcze grabek i łopaty nawet nie wyciągnęłam. Należy się niepokoić, czy może właśnie taki marzec jest typowy?
Spójrzmy co przysłowia ludowe mówią:
- Czasem i w marcu, zetnie wodę w garncu.
- Marzec - figlarzec, przeplata, trochę zimy, trochę lata.
- Jak nie ma śniegu w marcu, deszczu w maju, to nie ma urodzaju.
- Marzec zimny i słoneczny, plon zaręcza dostateczny.
- Kto we Wielki Tydzień sieje, będzie miał szyćko wielgie.
Uff, znaczy się spoko wodza i długie ruchy, tzn. nadal siać na parapety. Niech temu marcowi będzie, jeszcze tydzień poczekam - ale na Wielki Tydzień pogoda ma być! Marzec słyszy?
Zresztą wiosna gdzieś się czai, bo rośnie jak wściekłe.
Dzisiejsza sobota była dla mnie bardzo pracowita. Pikowałam papryki i bakłażany z drugiego wysiewu. Siałam też pomidory - część z nasion podkiełkowanych na wacikach, część z suchych. Chcę zobaczyć różnice - w szybkości wschodów, rozsadzie, a jak mi się nie pomerda w doniczkach i oznacznikach to i w plonowaniu.
Na 9 parapetach szpilki nie wciśniesz. Policzyłam: 9 parapetów x 2 kuwety = 18 kuwet, a każda po 42 oczka czyli 756 warzywek. Jesoo ale tego! - a przecież cebula i pory już na korytarzu.
Bardzo się pilnuję z podlewaniem - matko, ale mnie to nerwów kosztuje - ale widzę efekty. Papryka jakby lepiej rośnie jednak.
Megagronek F15 po dwóch dniach na świat przyszedł:) Jednak co własne nasiona to własne. Ale kapusty to raczej jeszcze raz wysieję - bo ten Speedy Gonzales wykiełkował po dobie i nadal jak na dopalaczach - strasznie wyciągnięta rozsada zarówno ozdobnej, kale i stożkowej.
Rozsady kwiatów - te łatwiejsze jak i trudne - na razie (odpukać) spisują się jak trzeba. Oby tak dalej.