Pora cudów nadeszła
Ogrodnik ma w sobie wiele specjalizacji. Winien znać się na glebie i nawożeniu, posiadać umiejętność produkcji rozsad, oczywiście znać odmiany warzyw i ich wymagania. Ale co ciekawe powinien być dobrym .... meteorologiem.
Kiedyś, zanim zajęłam się uprawą ogródka - cała moja znajomość, że tak powiem aury - sprowadzała się do zaobserwowania zmian pór roku - ot, śnieg spadł - znaczy się zima. Wiosnę zauważałam wtedy, gdy "potknęłam się" o kwitnące tulipany lub poraziła mnie żółć krzewów forsycji.
Teraz pilnie śledzę nie tylko prognozy pogody, ale przede wszystkim wnikliwie obserwuję przyrodę - wyglądając najmniejszych symptomów np. wiosny. Na nic tak nie czekam jak na nią (no, może Boże Narodzenie jest blisko). Po tej paskudnej zimie - przymusowym zamknięciu i smutku śpiącego świata roślin - stęskniona jestem zieleni, kolorów, zapachów .... życia. Co za radość gdy się w końcu doczekam.
Jeszcze wczoraj na grządkach leżał śnieg. Dziś śladu po nim nie ma, słońce cudne, czyste niebo i plus 14. Zaraz poleciałam na inspekcję :) - co ta zima nabrudziła? jakie straty? a może coś już widać?
I wiecie co?
WIDAĆ - sporo WYLAZŁO!!!!!!
Normalnie - oczom nie wierzę. Jak? kiedy? Pod tym śniegiem życie kipiało? Łyżka na to: n i e m o ż l i w e
Szafirki dobre 5 cm mają! Tulipany z dwa, siedmiolatka wypuszcza, naparstnice i prymule do roboty się biorą. Ba, nawet jeden łubin wypatrzyłam. Pączki na krzewach nabrzmiałe, sporo zielonej trawy. Proszę - sami zobaczcie:
Co prawda w ogrodzie jest też i taki widok:
ale nic to - siEM zagrabi, siEm sprzątnie - i będzie cudnie :) Zresztą lubię tę robotę.