top of page

Wycieczka, prawdziwie letnia


Od rana ciepło, słonecznie - a że niedziela, wybraliśmy się na wycieczkę. Padło na Żywiec, niedaleko.


Nie będę w notce zrzędzić - acz miałabym sporo do powiedzenia o zaniedbaniu i zapuszczeniu miasta - przykro patrzeć. Dobrze, że enklawa w mieście jest w postaci parku.


Spacerowaliśmy, co rusz na ławeczce przysiadaliśmy - w ten skwarny dzień cień drzew i bliskość wody zbawienne się okazały. Oczywiście zdjęcia robiłam - i zamierzam się nimi pochwalić.

Kwiatów za dużo nie było, przekwitnięte, a że ogrodnika brak - więcej nie będzie.

Dla mnie atrakcją był zwierzyniec, a w nim konkretnie kury, koguty i kurczaki.

A już oszalałam na widok pasieki w środku parku - pszczół miliony. Kapitalny pomysł - brawo! W czasie gdy ja pszczoły podglądałam, mąż uśpił biedronkę, która schronienia u niego w dłoni szukała.

Próbowaliśmy pogawędzić z wiewiórką, ale jakaś mało rozmowna była - podobnie jak dama w złotych bucikach. Nie pozostało nic innego jak zadowolić się własnym towarzystwem i uciąć tet a tet przy ciastku i lodach.



bottom of page