top of page

Czapki z głów przed ogrodnikiem

Notkę tę dedykuję nie tyle ogrodnikom - bo oni to wszystko wiedzą - co tym, którzy z jakiś powodów nie cenią ich pracy lub widzą zaledwie: "macie warzywa za darmo".

Wróciłam do lektury "ABC ogrodnictwa" i nie wiem po raz który zatrzymałam się na przy grafice (niżej).

Obrazuje ona porównanie nakładu pracy (roboczogodziny) na 1 ha różnych upraw. Za jednostkę podstawową przyjęto hektar zbóż. I patrzcie co się dzieje.

Robi wrażenie?

Musi.

Co widzimy? Np.: aby uprawiać pomidory - trzeba włożyć 22 razy więcej pracy niż potrzeba, na tym samym areale, na uprawę zboża. Uprawiając warzywa w szklarni ponad ..... 2.400 razy więcej !!!!!

Myślę, że to porównanie makro można śmiało wziąć do mikro - czyli do naszych ogródków 100, 200 m2 uprawy. Szklarnię z tego zestawienia również. Bo czy uprawa na działce - od rozsady do plonu, zmianowanie, z nastawieniem na wysoki plon z m2 - to nie jest taka jakby szklarnia? Zresztą większość przydomowych ogródków i działek foliak posiada.

Jeśli kogoś interesowałoby porównanie szersze - zamieszczam tabelę (poniżej). Ciekawe rzeczy.

Koniecznie pragnę zaznaczyć, że wskazane przeze mnie zestawienia oparte są na danych sprzed 35 lat. Czy nadużyciem jest dedukowanie, że jeśli miałoby się przez ten czas coś drastycznie zmienić (np. za sprawą rozwoju mechanizacji) - to na rzecz zmniejszenia roboczogodzin dla zboża i raczej różnice wzrosną?

Nie wiem, ale to w sumie bez znaczenia. Nie o aptekarskie odważanie mi idzie - chciałam zobrazować dysproporcje nakładów pracy. I gdyby były one tylko 1000 razy większe - to też czapki z głów przed ogrodnikiem, który każdą roślinkę z osobna, po kilka razy w sezonie ..... z czułością ...

Dlaczego zatem stwierdzenie "mam działkę, ogródek, uprawiam warzywa ... itp" kojarzy nam się z czymś miłym, łatwym i przyjemnym? Relaks, sielanka i wąchanie kwiatków, a nie poświęcenie i huk roboty?

Tu chyba psychologia wkracza. Aby w dobie, kiedy warzywa w marketach są tanie i powszechnie dostępne (pomijam aspekt zdrowotności), zajmować się ogródkiem warzywnym - po prostu trzeba kochać tę robotę. Kochać na tyle, że ciągle jej mało, żadna nie ciężka czy przykra. I o niej ogrodnik nie mówi. On po trzech godzinach podwiązywania pomidorów do palików - ma pyszczor uśmiechnięty od ucha do ucha, a nie że męki pańskie bo 2 kwiatki na krzyż w doniczkach trzeba podlać raz w tygodniu. Wyhodował zdrowe ogórki, to obnosi się po świecie ze swoim sukcesem. Zapomniał o bólach. Jak z urodzeniem dziecka. Ogrodnik amator nie kwęka (no chyba, że grad czy zaraza albo pokradną z grządek), nie płacze na bąble czy ciężkie konewki. Jak było w ogródku? - cudnie, jutro też pójdę, wiosny doczekać się nie mogę. No to musi być Eldorado, a nie ciężka praca, prawda?

Do czego zmierzam? Chociażby do tego, by uzmysłowić wartość pęczka marchewki jakim możecie zostać obdarowani przez ogrodnika amatora. Może i ona nie zawsze jest tak modelowa jak ze sklepu, trochę krzywa, krótsza. Ale oprócz tego, że zdrowsza - to przede wszystkim jest darem ciężkiej pracy i materialnym dowodem miłości (w tym wypadku do ogrodnictwa).

Rok w rok, susza czy słota, urodzaj czy plagi - miliony drobnych ogrodników sieją, sadzą, wychodzą na grządki. Pot się leje strumieniami, ale cisza o tym. Taki górnik? - o tak, on ciężko fedruje - owszem. Ale ogrodnik też nie mniej i na wakacje wyjeżdża w grudniu. To nasz skarb narodowy, ludzie z wiedzą i umiejętnościami, gospodarscy.

Jednego mi żal - nie wiem czy słusznie, ale odnoszę wrażenie, że mało pomocy mają. Spójrzcie na tzw. ekspertów. Czy podpowiedzą metodę tanią i skuteczną? Wolne żarty, prawda? Zazwyczaj to domokrążcy wskazujący chemię tudzież inne produkty, które muszą się sprzedać. Programów edukacyjnych - żadnych, czasopisma są jakie są. Pokazowe ogrody? owszem - z tujami i rabatami kwiatowymi. Pełno "gadających głów", operujących słownictwem jak z encyklopedii - a gdy jakimś przypadkiem trafi do ogródka, to stoi potem lala z tipsami na szpilkach tudzież "ekspert" z wydelikaconymi łapami i wiesz że jakby tak mszyce miał strącić z krzaka - uciekłby z bekiem z ogródka.

Rolnik uprawiający zboże cieszy się powszechnym szacunkiem za wykonywaną pracę. I słusznie, prawda? Co sobie teraz myślicie o ogrodnikach amatorach?

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Z jakiś względów nie potrafię w szablonie blogu jaki zastosowałam, dać w notatce możliwość powiększania zdjęć (muszę to rozgryźć). Do tego czasu będę na końcu zamieszczać galerię, która taką opcję posiada i jeśli ktoś potrzebuje powiększenia - to na razie tylko tak.

bottom of page