top of page

Hydroponika - ogrodnictwo przyszłości

W ostatnim wydaniu Gardener's Word pojawił się krótki artykuł na temat upraw hydroponicznych w Palestynie. Very ciekawy i sprytny bo rozbudza ciekawość.

Mnie pobudził do poszperania w Internecie. Coś tam o hydroponice słyszałam, czytałam ale zawsze zdawkowo, piąte przez dziesiąte, obojętnie. Nie na tyle by chcieć wiedzieć więcej.

Hydroponika - z greki, połączenie słów woda i praca - przeciwieństwo geoponiki (odżywianie z gleby) czyli tradycyjnej uprawy.

Co mnie zaskoczyło? że hydroponika nie jest żadną nowinką, wynalazkiem badań kosmicznych. Jej początki datowane są na lata 30-te XX w. Uprawa hydroponiczna nie jest powszechna dlatego, że koszty uruchomienia działalności jak i samej produkcji są niebotycznie wysokie. Szkoda :(

Krótko mówiąc, hydroponika to bezglebowa uprawa roślin, w wodzie (ściślej na pożywkach wodnych). Technologia stwarzająca sztuczne warunki uprawy na potrzeby domowe jak i na skalę przemysłową (głównie szklarnie i namioty).

W Polsce w powijakach, stadium upraw pojedynczych warzyw i że tak powiem agrotechniki parapetowej.

Przyglądając się zaletom hydroponiki, aż chciałoby się ją mieć!

Po pierwsze - wyeliminowanie zależności upraw od gleby to automatycznie brak trosk o zmianowanie, choroby odglebowe, zanieczyszczenie ziemi metalami ciężkimi czy nawozami. Albo taka proza życia ogrodnika jak zmniejszenie zabiegów pielęgnacyjnych przy roślinach i glebie (orka, kopanie, pielenie itd ... itp).

Po drugie - niebanalną korzyścią wypływającą z tej technologii jest kontrola gospodarki wodnej - tu w szczególności jak twierdzą mądrzy w temacie, oszczędność zużycia wody potrzebnej do uprawy.

Inną zaletą upraw hydroponiczych jest wydajność - wyższe plony (gęstszy siew oraz szybszy wzrost roślin).

Ale .... ale to co ponad wszystko .... hydroponika to możliwość zakładania upraw na terenach nieprzydatnych pod uprawę glebową (tereny suche, skażone, miejskie).

Oczyma wyobraźni widzę już Saharę zieloną albo kwitnące dachy aglomeracji miejskich.

Chociaż .... tkwiący we mnie pesymizm jakoś się wierci.

Bo tak się zastanawiam czy gdyby hydroponika była tania jak barszcz to człowiek matce Ziemi raczej by nie ulżył, nie opamiętał się - nie truł jej. Chyba poszło by w tę stronę, że wykorzystał i rzucił.

A tak jest cień szansy na to, że człowiek dokona zasadniczych zmian swojego zachowania i może rozpocznie się odwrót od rabunkowej gospodarki? Nadzieja...... Że co? że płonna? Może, ale czyż ona nie umiera ostatnia?

bottom of page