top of page

Nasiona


To ta dziedzina ogrodnictwa, która dla mnie ma najwięcej tajemnic.

Nie tylko pokornieję wobec cudu natury kiedy z maniuniego nasionka wyrasta spora roślina, kwitnie, owocuje. Ale przede wszystkim czuję respekt przed ogromem wiedzy o nich - jakie, kiedy i jak siać, jak dbać. Od nasion sporo zależy, od ich jakości, dostępności, rodzaju.

Małymi kroczkami poruszam się po tej niwie.

Co to za radość móc powiedzieć: tę-roślinę-wyhodowałam-z-nasionka lub jeszcze lepiej ta-jest-z-własnego-nasionka!

W pierwszych dwóch latach zajmowania się ogródkiem wiedzy o nasionach miałam co kot napłakał. Nawet nie myślałam o produkcji własnych flancek, a wyboru nasion dokonywałam po .... opakowaniu.

Ładne zdjęcie? - to biorę.

Dziś jest trochę inaczej. Mam swój ranking producentów nasion. Zwracam uwagę na gramaturę opakowania, wiem po co na nich są oznaczenia np. typu F1.

Ocenę jakości nasion ułatwiło mi założenie zeszytu w którym zapisywałam termin wysiewu, ocenę kiełkowania i na koniec sezonu ocenę ogólną.

No i najważniejsze - miałam zachowane opakowania, a nie że kogo-była-ta-marchewka?????

Innym udogodnieniem pomagającym zapanować na chaosem okazał się zakup dwóch kaset na drobiazgi z mnóstwem szufladek (64 małe, 2 duże). Teraz nawet jak coś się wysypie z opakowania to się nie pomiesza, ha!

Zdobyczne nasiona wędrują prosto do szufladki, a nie że jesoo-gdzie-jest-jakaś-koperta?!

Nie jest to rozwiązanie idealne - to mam w głowie - może kiedyś ktoś się pokusi i wyprodukuje taki.

Mój ranking producentów nasion.

Generalnie wysoko oceniam polskich producentów.

Mają szeroką ofertę, dobre ceny, wysoką jakość. Odpowiada mi, że dbają o to aby co roku mieć jakieś nowości - uwielbiam eksperymenty :)

Najchętniej sięgam po Polan - znaczy się sięgałabym. Marketing im kuleje (ich nasiona w sklepach są jak rarytas), a tegoroczne trudności internetowe (budują nową stronę mieeeeeesiącami) dokładają się do tego. Ich nasiona jako jedyne na rynku nigdy mnie nie rozczarowały. Jeśli jest napisane "odporny", "wysokoplonujący" to tak właśnie jest.

Edit wpisu (04.12.2016r) - jest nowa strona firmy Polan. Działa marzenie, tak mogę spokojnie znowu firmę postawić na podium zwycięscy w moim rankingu producentów nasion.

Legutko. Marketingowo idealny - bogata oferta, przystępne ceny, nasiona dostępne cały rok. Perfekcyjny e-sklep!

Niestety, kiedyś sporo zainwestowałam w ich nasiona na taśmie i otoczkowane - a okazały się wielkim niewypałem. Taka sałata -wzeszło mi 2 na 10. Pietruszka otoczkowana miała jeszcze gorszy wynik.

Zdecydowanie nie lubię i nie kupuję już nasion Vilmorin. Za wysokie ceny (tu w szczególności jestem bardzo krytyczna co do ich serii "dla dzieci"), kiepska jakość (co kupiłam to umarł w butach i nawet listeczka nie zobaczyłam).

Odkryciem mijającego sezonu były dla mnie nasiona Plantico seria "nasiona ekologiczne". Przypadek sprawił. Gdy wysiałam na flancki nasiona papryki i ani jedno nie zakiełkowało, a był początek kwietnia więc jeszcze był czas na ponowny wysiew - na półkach sklepowych było przetrzebione i znalazłam tylko te nasiona. Przełknęłam 5 zł. za paczkę, normalnie w tej cenie bym nie kupiła. I mnie zaskoczyły :) Absolutnie warte swoich pieniędzy.

Miałam paprykę oraz szpinak. D-o-s-k-o-n-a-ł-e. Każde jedno nasionko zaflanckowało, a dorosła roślina była zdrowa i pięknie owocowała. Na przyszły sezon zaplanowałam większy zakup z tej serii.

I termin zgromadzenia nasion!

Do końca stycznia muszę mieć wszystko w szufladkach. Dość ścisku przed stojakami kiedy do sklepów szturmują tłumy ogrodników na głodzie, tudzież oglądania pustych haków .... wykupione, wykupione, tego też już nie ma. W lutym, marcu trzeba się skupić na przygotowywaniu rozsad i pierwszych pracach w ogródku - a nie latać z wywieszonym ozorem po sklepach!

Przede mną jeszcze segregowanie nasion własnych, ale że mam pomocników to pójdzie raz dwa!

Mam dwa koty. Oba to zapaleni ogrodnicy. Gdy pracuję w ogródku są ze mną cały czas.

Specjalnie dla nich posadziłam kocimiętkę, ale co ciekawe omijają ją szerokim łukiem. Kotka Fufa (po lewej) preferuje sałatę (ale tylko w fazie małych rozsad, potem wędruje pod maliny). Natomiast kocur Fikuś (po prawej) uwielbia pietruszkę.

Na szczęście oba są dobrze wychowane i nie mylą grządek z kuwetą więc wylegiwanie się w warzywkach im daruję.

Wyciągnęłam też wnioski z popełnionych błędów. Nauczyłam się przygotowywać nasiona do sezonu metodycznie - organizuję pudełka (jeden na miesiąc) i już mi nic nie umyka (a nie odkrycie w czerwcu, że pietruszka nie wysiana).

bottom of page